Uwielbiam ten czas, gdy na działce rosną sałata masłowa, rzodkiewka, ostra rukola o orzechowym smaku, słodko-gorzka pietruszka i aromatyczne zioła – tymianek, rozmaryn, oregano, szałwia, mięta, majeranek. Kupuję młodziutki bób (gotuje się tylko 5 minut w gorącej wodzie!), który po odsączeniu, wystygnięciu i obraniu doda szyku mojej sałatce. Proporcje dowolne. Z zieloności powstaje magia. Pomidor jest opcjonalny. Za to przyda się dobra oliwa (grecka, ach!) i odrobina soku z cytryny. A zupy krem z bobu nie udało się do tej pory zrobić tylko dlatego, że z łupinki bób trafia mi prosto do ust, podobnie jak cukrowy groszek https://vegetarianissima.wordpress.com/2014/07/01/krem-z-zielonego-groszku/
Brak cierpliwości i wilczy apetyt na zielone:)